Wspomnienia dzieciństwa i powrót fryzury z czasów PRL-u
Kiedy moja córka poprosiła o zrobienie dwóch kucyków, poczułam falę nostalgii. Przeniosłam się myślami do swojego dzieciństwa w latach 80. i 90., kiedy to taka fryzura była powszechna i właściwie obowiązkowa. Modę na dwa kucyki nikt wtedy nie kwestionował – niemal każda dziewczynka przyszła tak do szkoły. Dla mnie samo widok gumek ułożonych symetrycznie po obu stronach głowy zawsze był symbolem ciepła i swojskości.
Gdy córka opowiedziała, że na Instagramie zobaczyła Kasię Nawrocką, której styl bardzo jej się spodobał, bez wahania zgodziłam się na tę fryzurę. Ucieszyłam się, że dawne trendy wracają do łask, a dzieci potrafią odnaleźć w klasyce coś dla siebie. Nie spodziewałam się jednak, że szkolne realia okażą się aż tak brutalne.
Dzieci – bezlitosne rówieśnicze oceny
Zauważyłam od razu po powrocie córki, że coś jest nie tak. Ledwo powstrzymywała łzy, a gdy zamknęły się za nią drzwi, wybuchła płaczem. Opowiadała, że część koleżanek wyśmiewała ją podczas przerwy na podwórku. Padały złośliwe uwagi: mówiły, że wygląda jak przedszkolak, a inne sugerowały, żeby natychmiast zdjemowała gumki i rozpuściła włosy.
Jako mama bardzo to przeżyłam. Z jednej strony wiedziałam, że dzieci zawsze znajdą powód do drobnych zaczepków, ale z drugiej serce boleśnie pęka, widząc swoje dziecko odrzucone tylko dlatego, że miało odwagę wyglądać inaczej.
Moda a szkolne drwiny
Kasia Nawrocka, dla której dwa kucyki stały się wizytówką, przyczyniła się do powrotu popularności tego uczesania w mediach społecznościowych. Mnóstwo osób uważa, że to dzięki niej dziewczęce, klasyczne fryzury wracają do trendów. Jednak rzeczywistość szkolnych korytarzy to zupełnie inna bajka – presja rówieśników bywa tam nieubłagana i trudna do zniesienia.
Wtedy zrozumiałam, że chociaż internet promuje pewne trendy, to często dzieci nie mają odwagi być inne w prawdziwym życiu. Moja córka dosłownie zderzyła się ze ścianą krytyki i w efekcie nie chciała wyjść z pokoju przez cały wieczór.
Jak wspierać dziecko w trudnych chwilach?
Zdecydowałam się usiąść z nią i wytłumaczyć, że sytuacje, które ją spotkały, mówią więcej o innych dzieciach niż o niej samej. Podkreśliłam, że bycie sobą wymaga odwagi, a czasem wiąże się z bolesnymi doświadczeniami. Przywołałam też własne wspomnienia, podczas których sama chodziłam w dwóch kucykach i traktowałam je jako symbol dziewczęcej niewinności i radości.
Dodałam również, że często ci, którzy śmieją się z innych, sami boją się wyróżniać i nie mają odwagi być inni. Choć słowa te nie rozwiązały od razu problemów córki, to dały jej poczucie, że nie jest sama i ma moje wsparcie.
Szkoła a akceptacja inności
Ta sytuacja uwypukliła także pewną smutną prawdę: szkoła nadal bywa miejscem, gdzie obowiązuje zasada „nie wychylaj się”. Tymczasem to właśnie tam dzieci powinny uczyć się akceptacji, tolerancji i zrozumienia, że moda może być formą zabawy i wyrażania siebie, a nie powodem do wykluczenia.
Zaczęłam się zastanawiać, jak nauczyć córkę, by nie bała się być sobą, a jednocześnie jak ją osłonić przed bezwzględnymi ocenami rówieśników. To zadanie jest trudne i nie da się go rozwiązać prostymi słowami, ale wiem, że budując jej pewność siebie w wyborach, również modowych, daję jej siłę na przyszłość.
Dwa kucyki – więcej niż fryzura
Dla wielu osób to zwyczajna fryzura, ale dla mnie stała się symbolem odwagi w wyrażaniu siebie oraz powrotu do prostych, ciepłych gestów z dzieciństwa. Choć dziś moja córka poczuła ból odrzucenia, wierzę, że jutro znajdzie w sobie siłę, by z podniesioną głową iść do szkoły.
Bo choć moda nieustannie się zmienia, jedno pozostaje niezmienne: każde dziecko chce być akceptowane. Naszym rodzicielskim zadaniem jest przypominać dzieciom, że nawet dwa zwykłe kucyki mogą być powodem do dumy, nie do wstydu.